Zabujani w ogrodzie
Ta książka idzie pod prąd naszym konsumpcyjnym przyzwyczajeniom. Jej bohaterowie bawią się, proszę państwa wiatrem, ziemią się bawią i błotem. Niczego w ogóle nie chcą kupować. Raczej niczyj las biorą we władanie. Posiąść mogą zatem słońce z wysokim czołem i księżyc w wysokim kapeluszu. Bohaterowie tej książki wolą patyki, cegły, wiązki kurzu – od dajmy na to – playstation. Wolą obiecujące nic, z którego można wyrzeźbić widma, niż coś, które – gotowe, zionie nudą.
„Taja z Jaśminowej” Adrianny Szymańskiej to urokliwie archaiczna, retro opowieść o sile wyobraźni, dzięki której możemy mieć wszystko: gromadę przyjaciół nie z tego świata, czarodziejski zwierzyniec, zjawy z tęczy i wody. Najprawdziwszego konia i psa. Uroczysty posiłek z przodkami w archaicznych kieckach. To oczywiście marzenia dziecięce, bo też książka kierowana jest do dzieci. Tacy też są bohaterowie: mała Taja i jej kumpel Michał – zakochani z lesie, jego tajemnicach i niespodziankach. Zabujani w ogrodzie – tym nieskończenie żywym, ruchliwym, zmiennym centrum wszechświata.
To nie jest książka dla tych, którzy dostają dreszczy od zdrobnień. To w ogóle nie jest książka dla tych, którzy się jeżą na jasne kolory. Stężenie tęczowatości, świetlistej wilgotności i jaśminowości może być dla nich dawką śmiertelną. Obecny tu Słończyk, Tęczynki, Widziadła i Słyszadła uduszą sceptyka, przyprawią o torsje ironistę, zagnają do studni cynika. Ale żeby nie było tak całkiem pluszowo pastelowo Taja ma sporo problemów: przeprowadza się do mieszkania. Straci ogród, drzewa, pobliski las, przyjaciela, a przede wszystkim dziadka Filipa? Co się stanie z amorficznym, metafizycznym stworzeniem, którego naprodukowała, jak dzika?
Wyjątkowo piękna jest postać dziadka Filipa, którego łączy z dzieciakami szczególna więź. Szymańska subtelnie ukazuje kontrast starości i młodości. To, że starość i młodość mogą się sobą zachwycić. No bo tylko dziadek Filip wie, jak poruszać się w świecie dziecięcych marzeń i nie odczarować go. Nie zniszczyć. A jest nadzwyczajnie kruchy, znikliwy. Czy poszukiwanie Deszczowego Galopka musi zakończyć się klęską? Jak dzieci zestrajają swoje – odmienne przecież marzenia? Dziadek Filip – sam marzyciel – jest cierpliwy i mądry, dlatego dzieci wpuszczają go do swojego świata, dzielą się nim. Upostaciowieniem dziecięcych marzeniem jest Rdeń. Rdeniem dla każdego jest coś innego. Dla Michała Rdeń to koń.
To książka cicha. Jedna, mała bałałajka wśród krzykliwych, efekciarskich historii.