wiersze w metrze
Kiedy wiersz rusza w miasto, schodzi do metra, eksploruje ulice – zaczyna swoje drugie życie. Otwiera się. W chłodnej tkance miasta jest czymś ciepłym, żywym, łatwym do przeoczenia – w jakiś sposób delikatnym. Trzeba się do niego zbliżyć, nachylić, skupić. Wtedy wiersz – nagle oswojony – oddaje przechodniom, podróżnym – całe swoje piękno, ciepło, puls. Jest czymś doskonale zbędnym, bezinteresownym, niekoniecznym. Na tym polega jego uroda i czar.